Mija pół roku: dla jednej strony słodycze miłości i rozkoszne kołysanki na falach lazurowego morza; dla drugiej — cmentarne dzwony w duszy, stłumiony jęk ucisku i bólu,
nareszcie — kosztem okropnym — przełamanie się, zdobycie praw dla szacunku samej siebie, ukojenie i ciszy trochę.
Ale na gładką powierzchnię zatoki pada skała i tworzy się wir, ciągnący do dna, zawrotny, skrytobójczy...
Ostatnia scena dramoletu:
Zjawia się Oniegin, który spostrzegł, że uczucia swe wysłał pod mylnym adresem, Teraz dopiero widzi, że jego marzenia, jego tęcze, jego sny złote, jego
girlandy duchowe, wszystkie zmierzały do tej pominiętej. Ale złość ludzka! straszna omyłka! posępne przeznaczenie!...
O człowieku!
choćby wszystko było stracone — ocal przynajmniej swą godność!
* * *
Dziś mogę myśleć o tem spokojnie.
Najwięcej żal mi Halszki.
Ona tak kocha, tak cierpi nad tem, czego jeszcze nie rozumie dobrze, ale przeczuwa i trwoży się — biedna.
Czasem doznaję wrażenia, jakgdybym klęczała u stóp białego marmurowego krzyża i modliła się do Tego, pełnego miłości, aby im szczęścia nie odejmował.
Nie daj, Panie, abym ja była zarzewiem, które dom ich podpali i w popiół obróci!
* * *
Otrzymałam list znów od niego. Pisze, że wraca do kraju, bo tu tylko może być szczęśliwy.
Jakto... sam? bez żony?
Może to i dobrze — rozetnę odrazu ten wrzód!
_10 stycznia._
Odwiedził mnie Staszecki. Byłam mu niezmiernie rada, z czem nie starałam się nawet ukrywać.
Ogromnie cenię przyjaźń tego człowieka. Mówiliśmy długo o naszych zajęciach.
Nie spodziewałam się, żeby ten chłodny na pozór człowiek tyle duszy kładł w to smutne, niewdzięczne nauczycielstwo.
Do życia wiąże go jedynie nadzieja przyczynienia się, aby następne pokolenie było szlachetniejsze i dzielniejsze.
Mówi zwykle bardzo spokojnie, lecz pod tym spokojem gorzeje wielki płomień. Ktoby myślał, że ten Heine tak kocha ludzi!
Nigdy Staszecki nie wydał mi się tak czcigodnym.
Nie mówię: sympatycznym, bo jest to zbyt liche i oklepane słowo, zbyt ogólnikowe, aby coś mogło określać.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 Nastepna>>